czwartek, 28 czerwca 2012

Farma


I wizyta w Holandii. Dzień dziewiętnasty - 28.06.2012 – czwartek

O godz.10.00 jedziemy do ośrodka „ The Sfinx „ w Zeewolde gdzie spotykamy liczne grono pań emerytek, których hobby są robótki ręczne. Raz w tygodniu spotykają się w tym ośrodku, aby wspólnie wypić kawę i wymienić doświadczenia robótkowe.
Oglądamy: hafty, szydełkowanie, robótki na drutach, wycinanki.   Szczególnie zauroczyły nas wycinanki, które są w Holandii bardzo popularne. Np. kartki świąteczne i okolicznościowe wykonywane samodzielnie. Zręczności i dobrego wzroku my młodsze możemy tylko pozazdrościć.  W trakcie spotkania z emerytkami rozmawiamy w języku angielskim, co dla nas jest niemałym zaskoczeniem.  Miłym akcentem jest rozmowa z Panią która była i ma przyjaciół w Polsce. Na zakończenie otrzymujemy miły prezencik  tj. kartkę wykonaną przez jedną z emerytek.




Następna wizyta w organizacji Basisz, która prowadzi ‘recycling shop’ oraz kursy dokształcające dla młodych osób w trudnej sytuacji socjalnej np. młode samotne matki, kobiety po rozwodzie itp. Program dokształcania jest współfinansowany przez państwo. ‘ Recycling shop’ to sklep gdzie każdy może oddać za darmo niepotrzebne sprzęty , bibeloty, książki, ubrania, meble, rowery itp. Holendrzy to bardzo praktyczny naród i nie wyrzucają zbędnych przedmiotów na śmietnik bo mogą się one przydać innym.




Otrzymane przez sklep przedmioty są naprawiane, czyszczone i następnie wystawiane do sprzedaży po atrakcyjnej /niskiej/ cenie. W większości pracują tu wolontariusze. Np. raz tygodniu młody człowiek zajmuje się renowacją starych mebli, inny jeden dzień w tygodniu naprawia rowery. Zarobione pieniądze ze sprzedaży zasilają konto organizacji.





O godz. 14.00 następny punkt programu, wizyta na biologicznej/ organicznej / farmie. Nie jest nam obcy ten temat z uwagi na małe gospodarstwa rolnicze w Małopolsce, ale dla Holandii, która jest znana z przemysłowej produkcji rolniczej jest to inne spojrzenie na rolnictwo w ogóle.                   


Farma prowadzi hodowlę koni wyścigowych, stado mleczne /mleko odprowadzane do specjalnej zlewni a krowy przebywają na łące, nie w zagrodzie/, piekarnię, młyn. Oprócz tego na farmie znajduje się dom dla osób starszych oraz drugi dom dla młodszych z problemami np., narkotyki, alkohol Na farmie przeprowadza się konferencje, warsztaty dla artystów i inne spotkania.

Wanda i Henia

środa, 27 czerwca 2012

Prezentacja o sytuacji seniorów w Polsce i wizyta u Pani Idy


I wizyta w Holandii. Dzień osiemnasty - 27.06.2012 – środa

Rano o godz. 9.30 wyruszamy samochodem z Eemhof do Zeewolde aby odwiedzić starsza panią w jej własnym domu. Miła pani o imieniu IDA wita nas w drzwiach i zaprasza do środka, porusza się całkiem sprawnie. Tutaj seniorzy są znacznie sprawniejsi umysłowo i fizycznie aniżeli ich rówieśnicy w Polsce.



W Holandii sporo mieszkańców wynajmuje mieszkania i ta pani też. Powierzchnia niemała, 2 kuchnie. Z parteru wąskimi, krętymi schodami wchodzimy na piętro. Trzeba uważać, aby z nich nie spaść. A ta pani informuje nas, że po mieszkaniu chodzi boso, bo tak jest jej wygodnie, bo ma dwa sztuczne stawy biodrowe i dwa sztuczne stawy kolanowe. Ze też się nie boi po tych niebezpiecznych schodach poruszać!


Na piętrze jest sypialnia. Żwawa ta nasza pani i wesoła. Częstuje nas kawą, są też ciastka. Zegnamy się, bo czas nas goni. Jedziemy do "Sfinxa", dziennego domu opieki społecznej. Tutaj są zarówno osoby, które mieszkają na stałe jak i te, które przychodzą tutaj na zajęcia po to, aby ze sobą pobyć i porozmawiać. Dwa razy w tygodniu są wydawane posiłki w całości sporządzane przez wolontariuszy tu na miejscu. W tym ośrodku nie ma lekarza na stałe, przychodzi wówczas gdy zachodzi taka potrzeba. Są za to pielęgniarki, które czuwają nad pensjonariuszami no i wolontariusze.

To właśnie wolontariuszka zaznajamiała nas z funkcjonowaniem tego domu jak i zaprosiła nas za zgodą mieszkanki pokoju do pokazania go nam. Wszędzie jak zwykle dużo światła, dużo przestrzeni i znakomicie wyposażona łazienka dla seniorki. Za oknami salonu rosną kwiaty, jest też ławka by odwiedzający w ciepłe dni mogli wspólny czas spędzić na dworze. Krótko przedstawiamy się, pani wydaje się być zadowolona z wizyty naszej. Żegnamy się.

Potem jest lunch. A po nim prezentacja na temat "sytuacji seniorów w Polsce" poprzedzona krótkim filmem o Polsce, później o Krakowie. Po prezentacji o seniorach następna prezentacja o "Kuchni polskiej". Po zakończeniu wolontariusze sprzątają sale, tutaj nikt nikogo nie musi zapraszać, każdy wie, co do niego należy. Wyjeżdżamy, około 17.30 godz. jesteśmy w domu.


Henia i Wanda

wtorek, 26 czerwca 2012

Spotkanie z władzami


I wizyta w Holandii. Dzień siedemnasty - 26.06.2012 – wtorek

Godz. 12.00 Piet zabiera nas z EEemhof do Zeewolde,  które jest oddalone około 20km od naszego miejsca zakwaterowania. Spotkanie z Ely, Janem i jego małżonką. Omawiamy program w trakcie lunchu.

Z wizytą udajemy się do Urzędu Wsi czytaj Miasteczka. Spotkanie w bardzo milej atmosferze z merem miasta oraz osobą odpowiedzialną za współpracę i koordynowanie wszystkich projektów miasta dotyczących osób starszych. Mer przedstawia nam perspektywy rozwoju miasta oraz porusza temat wolontariatu. My zapoznajemy zebranych z projektem Bike and Friends oraz działalnością naszej Akademii.




W spotkaniu uczestniczy Polka P. Urszula mieszkająca w Holandii od kilkunastu lat. Zaopatrzone w prospekty reklamowe udajemy się na krotki spacer po wsi-miasteczku.

O godz. 18.00 uczestniczymy w kolacji przygotowanej przez wolontariuszy dla osób samotnych i w wieku powyżej 60 lat. Pomieszczenie na kolacje oraz kuchnia są udostępniane w domu opieki dwa razy w tygodniu. Zadaniem wolontariuszy jest zebranie produktów, ugotowanie kolacji, umycie naczyń, posprzątanie i zamknięcie tej części obiektu. Wolontariusze to osoby na emeryturze, ale chcące swój wolny czas pożytecznie wykorzystać.





Wracamy na odpoczynek o godz.20.00

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Prezentacja, lekcja gotowania i języka polskiego


I wizyta w Holandii. Dzień szesnasty - 25.06.2012 – poniedziałek

Godzina 8.00 start. Jedziemy do KRAGGENBURG, gdzie znajduje się hotel, w którym  mieszkają pracownicy z Polski i innych krajów, zatrudniani w okolicznych farmach. Na miejscu spotykamy się ze stała „naszą’ grupę z ANBO oraz Lisbeth i Robem. Pani prowadząca hotel mówi po polsku całkiem nieźle, więc przekazywane informacje łatwiej do nas docierają. Aktualnie mieszka tutaj 140 osób, hotel jest zapełniony przez okrągły rok.              



Nigdy wcześniej nie byłam w tego typu hotelu pracowniczym, ten robi bardzo dobre wrażenie. Duża sala rekreacyjna: stół do tenisa stołowego, bieżnie i inne wyposażenie sportowe. Część mieszkalna składa się z segmentów: 6 pokoi dwu i czteroosobowych / w 4-os. łóżka piętrowe/, prysznice, ubikacja to  na piętrze/  oraz dużego pokoju dziennego  połączonego z kuchnią na parterze. Kuchnia wyposażona w dwie duże lodówki, mikrofalówkę itp. Na dole jeszcze dodatkowe ubikacje. Na zewnątrz budynku stoły i ławki i jak wszędzie w Holandii zadbane trawniki i rabaty. Hotel jest odpłatny. 


Problemy z Polakami – oczywiście nie generalizując- alkohol, narkotyki, kłótnie między sobą i z innymi nacjami.

Aktualnie buduje się coraz więcej takich hoteli ponieważ pracownicy ci są niezbędni przy pracach polowych na wyspecjalizowanych farmach. 90% pracodawców jest zadowolona z pracy naszych rodaków.


Zwiedzamy ogromną szklarnię, w której na skalę przemysłową produkuje się sadzonki truskawek rozsyłane później na cały świat. Przy zwiedzaniu musimy zachować standardy sanitarne więc ubieramy odzież ochronną, obuwie i dezynfekujemy dłonie. Nie wolno dotykać roślin. Proces wzrostu roślin sterowany jest komputerowo. Ręcznie obrywa się kwiaty, aby roślina nie owocowała lecz wydała jak najwięcej pędów z młodymi sadzonkami. Aktualnie w szklarni pracuje 9 polskich kobiet, z jedną z nich rozmawiamy. Jest zadowolona z warunków pracy i chce tutaj zostać jeszcze przez parę lat. Znajomość języka holenderskiego ułatwia jej kontakty z kierownictwem.



Pracownicy polscy mają możliwość nauki języka holenderskiego w pobliskiej wsi, nuka jest odpłatna 2,0 euro za lekcje – niestety tylko parę osób jest zainteresowanych.
Następnie odwiedzamy dom opieki dziennej dla osób starszych z problemami demencji, Alzhaimerem itp. prowadzony przez młode małżeństwo.   

Osoby chore od godz.9.00 do 16.00 mają zapewnioną opiekę. Różni się ten dom od dotychczas odwiedzanych tym, że chory ma nieograniczony kontakt ze zwierzętami i wykonuje proste prace gospodarskie jak np. karmienie zwierząt, prace w ogrodzie czy też pomoc w kuchni. Pomysłodawcy tego projektu zauważyli, że chorzy z terenów wiejskich źle znoszą pobyt w domach opieki, nawet najlepiej wyposażonych, jeśli nie mają możliwości wykonywania prac, które dawniej były ich codziennością. Trwa rozbudowa ośrodka i przyszłościowo chorzy będą mogli również w nim zamieszkać na stałe.



Jest to pomysł alternatywny w stosunku do dużych domów opieki, które do tej pory wizytowaliśmy.

Na lunch jesteśmy zaproszeni całą grupą do Nelly.

Po lunchu czeka nas duże wyzwanie: po pierwsze - prezentacja o polskiej kuchni, a potem przygotowanie polskich potraw do degustacji. Dzień wcześniej lista potrzebnych składników powędrowała do kucharza więc teraz ubrane w kuchenne fartuchy maszerujemy do kuchni i przystępujemy do pracy.



Przygotowujemy żurek z jajkiem i ziemniakami na bazie zakwasu przywiezionego z Polski oraz na deser ciasto z truskawkami i bitą śmietaną.




Praca jest dobrze zorganizowana i po prezentacji, w krótkim czasie nasi holenderscy przyjaciele mogą skosztować polskich smaków. Z zadowoleniem obserwujemy jak szybko znika nasz żurek i jeszcze szybciej ciasto.



Sukces całkowity!!

Równocześnie z degustacją prowadziłyśmy krótki kurs języka polskiego, który również zakończył się sukcesem.



Było to już ostatnie spotkanie z członkami ANBO z departamentu Noord-Oost Polder /NOP/. Rozstajemy się z żalem, ale obowiązki wzywają nas do następnego departamentu Zeewolde.
 Późno wieczorem zmęczone, ale zadowolone wracamy do „De Eemhof”.



Henia i Wanda

sobota, 23 czerwca 2012

Wycieczka rowerowa


I wizyta w Holandii. Dzień czternasty - 23.06.2012 – sobota

Wycieczka rowerowa została zaplanowana dla członków ANBO przez 79 letniego seniora. Wyruszamy z Emmeloord w cudownych nastrojach, bo po pierwsze - Els i jej znajomi z ANBO pamiętali o imieninach Wandy, więc jej rower był cudownie udekorowany kolorowymi kwiatkami i specjalną okolicznościową tabliczką. Wszyscy członkowie wycieczki a było ich prawie czterdziestu złożyli Wandzie gratulacje. Po drugie – nie padało.        




Przed wyruszeniem przypomnienie zasad, założenie kamizelek ostrzegawczych i w drogę. Chwilę trwa przyzwyczajenie się do ‘czyjegoś ‘ roweru i z nadzieją, że będzie lepiej wyruszamy. Trasa wyprawy została zaplanowana z postojami, na których można skorzystać z ubikacji, odpocząć chwilkę itp.

Seniorzy pedałują wartko i my musimy mocno pracować, aby im dotrzymać kroku. Trasa jest plaska prowadzi w większości przez tereny rolnicze. Każde skrzyżowanie z dogami dla samochodów jest zabezpieczane przez osoby ze służby pomocniczej, którzy są ubrani w kamizelki ostrzegawcze. Poruszają się oni samochodami plus przyczepka, na której są krzesełka dla odpoczynku. Przed przyjazdem ‘peletonu’ służby zatrzymują ruch samochodowy. O dziwo kierowcy się nie denerwują, ale z uśmiechem pozdrawiają grupę.          



    
Jedynym naszym przeciwnikiem jest bardzo mocny wiatr, który zmusza nas do mocnego naciskania na pedały, niektórzy seniorzy mają rowery ze wspomaganiem elektrycznym więc im jest łatwiej. Pierwszy postój, kawa, ciastko, rozmowy, przedstawiają nas innym członkom wyprawy.



Pozostałe postoje podobne, częste drobne ale jakże miłe poczęstunki; a to bułeczka maślana,  banan,  melon i znowu kawa na następnym postoju, gdzie  można przy okazji  pooglądać zwierzaki w domowym zoo. Jedziemy dalej, wiatr nie ustaje.  Odpadają dwie osoby, mężczyźni, wiec rowery na przyczepkę a panowie do samochodu. Pozostali w drogę. Dziw bierze jak seniorzy sprawnie poruszają się na swoich rowerach. Po drodze podziwiamy krajobrazy typowe dla tego landu: pastwiska, pola uprawne, lasy, kanały z łódeczkami, zatoczki. Otacza nas nieprawdopodobnie soczysta zieleń.

Wracamy do Emmeloord o godz.17.00 po przejechaniu 52 km. Pamiątkowe zdjęcie. Wspólny ciepły poczęstunek, wręczanie dyplomów.  Nastroje wspaniale. Żegnamy się serdecznie Tot ziens!




Ładowanie rowerów na samochody i odjazd do wiosek.  My wracamy samochodem Els do naszego nowego miejsca pobytu / niecałą godzinę/ o godz.19.40 jesteśmy na miejscu.






Jutro zasłużony odpoczynek - Day off.

Henia i Wanda

piątek, 22 czerwca 2012

Przeprowadzka


I wizyta w Holandii. Dzień trzynasty - 22.06.2012 – piątek

Poprzedni dzień skończył się ogromną burzą z piorunami, ale ranek przywitał nas słońcem i o dziwo po ulewie ani śladu. Kończymy pobyt w  Almere, sprzątanie, ostatnie pakowanie i o godz.9.00 punktualnie zjawia się Els.




Jedziemy do Emmelord gdzie w domu opieki dla osób starszych czekają na nas  członkowie z ANBO .Wizytujemy kolejny dom dla osób starszych  ‘Hof van Smeden’ . Jesteśmy już trochę obeznane z tematem wiec wizyta trwa trochę krócej. Podziwiamy te same udogodnienia co w poprzednio wizytowanych domach. Dom o nowoczesnej architekturze, sala spotkań, stołówka, rehabilitacja, sklep fryzjer itp.  


Odwiedzamy jedną z pensjonariuszek w jej prywatnym apartamencie. Już bez zaskoczeń podziwiamy wysoki standard mieszkania, z osobistymi bibelotami, książkami, fotografiami. Drobiazgi te wprowadzają bardzo rodzinną atmosferę. Nie wspomnę o uśmiechniętym personelu, który pozdrawia i zagaduje wszystkie napotkane osoby.

W tym samym czasie członkowie ANBO odwiedzają swoich członków mieszkających w tym domu, równocześnie z uwagą przysłuchując się ich opiniom.

Jesteśmy świadkami bardzo miłej ceremonii, gdzie jedna z opiekunek w dniu swojego ślubu odwiedza wraz z mężem swoich podopiecznych. Widać ogromną radość staruszków.


Już po tych paru wizytach w domach dla seniorów, można wysnuć wniosek, że życie osób starszych w tych domach nie polega na odseparowaniu ich od reszty społeczeństwa. Są oni nadal aktywnymi i korzystającymi z życia członkami wspólnoty.

Następny punkt programu to zwiedzanie z przewodnikiem miasteczka Emmeloord którego centralnym punktem jest charakterystyczna wieża ciśnień Polddertoren. Wieża o wysokości 65,5 metra posiada karylion składający się z 48 dzwonów i należy do największych w Holandii. Wieża jest symbolem zwycięstwa nad wodą. Mieszkańcy są bardzo dumni z odzyskania terenu z morza a Emmeloord było pionierskim miastem po osuszeniu tego polderu. Obecnie jest stolicą gminy Noordoostpolder.




Po zwiedzaniu wszyscy, a jest nas razem 10 osób, jedziemy na lunch do Els.
Podczas lunchu który jemy w przepięknym ogrodzie omawiamy wycieczkę rowerową którą przygotował i poprowadzi 79 letni członek AMBO. Ale jak to w Holandii, sielską atmosferę przerywa ogromna ulewa.

Jedziemy spóźnieni na spotkanie Elly do Zeewolde. Zakwaterowanie w  ‘De Eemhof’  / rodzaj ośrodka wypoczynkowego / mile powitanie przez Elly i Pieta. Zostajemy same o godz.19.00.




Wanda i Henia

środa, 20 czerwca 2012

Sytuacja seniorów w domach pomocy


I wizyta w Holandii. Dzień jedenasty - 20.06.2012 – środa

Spotkanie z Nelly mamy około godz. 10.00 w Lelystat. Żeby zdążyć na pociąg musimy wyjść z domu około godz. 9.00 rano. Kupujemy bilety od razu na powrót, aby mieć sprawę z głowy. Na dworcu w Lelystat Nelly informuje, że dołączy do nas Liesabeth, chwilę czekamy i pojawia się nasz gość. Idziemy do kawiarni, jest to miejsce, gdzie pracują również i osoby niepełnosprawne. Siadamy i podchodzi do nas młoda kelnerka |chora z zesp. Downa| i przyjmuje od nas zamówienie. Radzi sobie bardzo dobrze. Jest też i druga kelnerka z podobnym schorzeniem. Tutaj zarówno zdrowi jak i niepełnosprawni są zintegrowani. Rozmowy między nami skupiają się na temacie poziomu życia seniorów w Holandii w domach opieki społecznej jak i tych którzy jak najdłużej chcą pozostać w swoim mieszkaniu. Sytuacja polskich seniorów na tym tle wypada mizernie. Polskie domy opieki społecznej są mocno niedofinansowane. Brakuje pieniędzy zarówno na podstawowe środki utrzymania higieny osobistej jak i na leki, wózki inwalidzkie, jedzenie nie mówiąc już o dużym zagęszczeniu pensjonariuszy w pokojach. W końcu dowiadujemy się, że holenderski pensjonariusz kąpany jest codziennie a w Polsce 1 raz na dwa tygodnie. Wyrównywanie polskiego poziomu do przyzwoitego potrwa jeszcze wiele lat.


Później jedziemy do Bataviahaven. Tutaj nad wodą góruje ciekawa metalowa konstrukcja wysokości 25 metrów „Squatting Human” stworzona przez Antoniego Gormley’a. Następnie idziemy do muzeum, w którym przedstawiono w postaci fotografii cały proces wydzierania wodzie terenów pod budowę domów i uprawę. Do domu wracamy bardzo późnym popołudniem.


Henia i Wanda

wtorek, 19 czerwca 2012

Podróż pociągiem


I wizyta w Holandii. Dzień dziesiąty - 19.06.2012 - wtorek

Około godz.10.00 rano mamy być w Lelystad Centrum. Jedziemy pociągiem. Prawie nie odczuwamy, że ten pociąg w ogóle jedzie. Na drugim przystanku dowiadujemy się, że to już koniec jazdy! Trzeba więc wrócić i przesiąść się do właściwego pociągu. Jeszcze jedno doświadczenie więcej i konieczność używania języka angielskiego.


Na miejsce przybywamy spóźnione. Tłumaczymy się i nasza miła Nelly rozumie nas. Wyruszamy samochodem do Dronten. Na miejscu wita nas bardzo miła pani o imieniu Johana. Mieszka wraz z mężem w wygodnym domu. Opiekuje się mężem, który przeszedł już siedem zabiegów kardiologicznych, czeka go jeszcze jeden. Johana opowiada krótko historie swojego życia dorosłego no i o swojej pracy społecznej w hospicjum. W międzyczasie prosi o informacje o nas, czym się zajmujemy i jaki jest cel naszej wizyty w Holandii. Opowiadamy o programie „Bikea and Friends”.  Bardzo jej się spodobał pomysł wymiany doświadczeń w nauczaniu i aktywizacji seniorów. Sama jest wolontariuszką w kilku organizacjach, np. pracuje przy aktywizacji kobiet „wiejskich”. Prowadzi różne kursy na tematy jakimi tylko kobiety ze wsi są zainteresowane. Jest również inicjatorką budowy hospicjum w swojej wsi. Prace przygotowawcze, a zwłaszcza przekonanie mieszkańców oraz urzędników do tej idei, zbiórka potrzebnych na ten cel pieniędzy zajęło jej 10 lat. Projekt hospicjum jest już na finiszu i w przyszłym roku  ruszy budowa.




W czasie rozmowy częstuje nas ciastem domowej roboty, jest też i kawa. Później proponuje zwiedzanie ogrodu, jest duży. Przeważają kwiaty i krzewy. Jest też i domek letni, a przed nim staw, a w nim czerwone rybki, są też i kumkające żaby. Oprowadza nas Nelly, bliska koleżanka Johany. Poznajemy też męża Johany.



Po lunchu wsiadamy do samochodu Johany i zwiedzamy Dronten. To wieś, jak powiada Johana: z prostokątnym rynkiem, a na jego początku pomnik upamiętniający poległych w czasie II wojny światowej, potem bloki mieszkalne, ratusz, urząd miejski, szkoła muzyczna, sala konferencyjna, teatr, biblioteka. To wszystko robi wrażenie. Potem ciągi sklepów.

Niedaleko jest już wybrane miejsce pod hospicjum, jest też i niewielki szpital. Wszędzie widać, że dba się o społeczeństwo i pomaga się osobom potrzebującym.

Wracamy do domu Johany. Pani domu częstuje nas sokiem owocowym. Wizyta dobiega końca, żegnamy się. Wracamy do Lelystad. Po drodze zwiedzamy Uniwersytet Rolniczy. To nowoczesny budynek, szkło, drewno i beton. Nelly informuje nas, że uczelnia kształci tutaj na bardzo wysokim poziomie studentów z całego świata.

Wsiadamy do pociągu. Trzeba pamiętać, że w Holandii są przedziały, w których obowiązuje cisza. I to trzeba respektować!

Do domu docieramy po godz. 18.00. Jesteśmy wyczerpane.

Henia i Wanda

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Zwiedzania i wizyt ciąg dalszy


I wizyta w Holandii. Dzień dziewiąty - 18.06.2012 - poniedziałek

Ranek wita nas ulewą, chłodno. Ubieramy wszystkie ciepłe ciuchy na siebie. Łapiemy autobus do dworca centralnego i wyruszamy pociągiem do Lelystad. 

O dziwo jesteśmy za wcześnie. O wyznaczonej godzinie spotykamy Nelly i idziemy zapoznać się z miastem. Oglądamy nowoczesną bibliotekę oraz rożne wydziały urzędu miasta, np. wydziały dotyczące pomocy społecznej, uaktualniania dokumentów itp. Wszędzie jasno, czysto. W pobliżu centrum zdrowia, z gabinetami lekarskimi, apteką oraz prawnikiem dla osób o niskich dochodach. Oglądamy pomnik pomysłodawcy budowy tamy od nazwiska, którego miasto wzięło nazwę Lely. 




Następnie przez nowe centrum handlowe docieramy do budynku przypominającego pomarańczowy duży namiot. Ku naszemu zaskoczeniu jest to teatr miejski. Miła pani w recepcji pozwoliła nam zaglądnąć do kawiarni teatralnej, a nawet rozświetliła scenę główną i zaprosiła na widownię. Bez zbędnych formalności, tylko na prośbę Nelly.


Kolejna atrakcja to bardzo ciekawy pomnik pokazujący poziom wody nad nami!!!!! Różnica poziomów nieduża – tylko trzy metry.


Następnie udajemy się z wizytą w domu opieki „Erfgoedcentrum”. Spotykamy się w kawiarni tego domu z naszą przewodniczką, przesympatyczną panią. W kawiarni pensjonariusze mają spotkania towarzyskie, dyskusje, ploteczki. Jest to dom dla obłożnie chorych ze wszystkimi dostępnymi nowoczesnymi urządzenia do terapii jak również dom mieszkalny dla osób starszych, które chcą mieć opiekę całodobową.  Opłaty za pobyt są uzależnione od wysokości dochodów. 88-letnia rezydentka zaprosiła nas do swojego pokoju. 






Był to ogromny pokój z kuchnią /pełne elektryczne wyposażenie/, oddzielna sypialnia, łazienka wielkości sypialni, przystosowana dla osób starszych. Własne sprzęty domowe, telewizor itp. Przy drzwiach chodzik do bezpiecznego poruszania się po pokoju, na korytarzu pojazd elektryczny do przemieszczania się po korytarzach i między piętrami /dostosowane windy/. Staruszka pomyka jak rajdowiec.




Obiady codziennie składają się z trzech zestawów do wyboru, dania zmieniane codziennie. Obiad może być podawany w godzinach, w których życzy sobie pacjent, nawet pora wieczorowa jest akceptowana.

Poziom zero: recepcja, pralnia, sklep, fryzjer, skrzynki pocztowe oddzielnie dla każdego pensjonariusza, gabinety lekarskie dla osób z sąsiedztwa. Dzieci są mile widziane w ośrodku np. w trakcie wizyty u lekarza mogą swobodnie dołączać do pensjonariuszy i bawić się razem. Specjalny plac zabaw przed ośrodkiem, aby osoby starsze mogły obserwować harce dzieci.


W ośrodku basen z podgrzewaną wodą dla pensjonariuszy jak i dla osób z zewnątrz /w czasie naszego pobytu 4 osoby ćwiczące i 2 rehabilitantów/. Personel uśmiechnięty, widać, że lubi swoją pracę.




Obecnie przebywa tu 90-u pensjonariuszy. Przyjęcia nowych odbywają się bez kolejki.
Ośrodek prowadzi również opiekę nad osobami, które chcą mieszkać u siebie w domu. Zapewnia im pełną opiekę medyczną, posiłki oraz pomaga w innych sprawach. Takich ośrodków jest w mieście kilka.

Henia i Wanda

sobota, 16 czerwca 2012

Sobotnia podróż na wybrzeże


I wizyta w Holandii. Dzień siódmy - 16.06.2012 - sobota

Ranek z siarczystą ulewą lecz Els nie bacząc na to zabiera nas samochodem na wyprawę. Jedziemy autostradą do Emmeloord /Noord Oostpolder - połączenie z Flevoland mostem, gdzie odbieramy pozostałych uczestników. Razem jest nas 9 osób. Jedziemy do Blokzijl. Przejeżdżamy przez tereny rolnicze; niewyobrażalnie ogromne pola ziemniaków i cebuli. Tereny wydarte morzu, depresja około 6 metrów – zupełnie się tego nie odczuwa. Ten polder słynie również z uprawy tulipanów na cebulki lecz teraz już tego nie widać, jesteśmy po przekwitnięciu. Zieleń, płasko, rowy melioracyjne. Mijamy typowe holenderskie zagrody – niewielkie w stosunku do pól uprawnych.


Krótki postój w Blokzijl na kawę obok śluzy, gdzie obserwujemy bardzo sprawny ruch jachtów i innych łódek w obie strony. Jeden człowiek obsługuje śluzę i znajdujący się w niewielkiej odległości most zwodzony. Każdy zna tutaj swoje miejsce i przeprawa idzie perfekcyjnie. Ciekawe dla mnie jest to, że woda jest wszędzie; obok kawiarni, obok ulicy,  obok sklepu i obok miniaturowych domków mieszkalnych  /jak na ogół duzi Holendrzy mieszczą się w tych domkach ?/.Porty z jachtami znajdują się w środku miasta. Holendrzy żyją obok wody i na wodzie.




Dalej kierujemy się na Fryzję, gdzie krajobraz z rolniczego przechodzi w pastwiska. Duże stada krów, gdzieniegdzie piękne, czarne jak smoła konie fryzyjskie, owce, więcej wody. Jedziemy drogą wzdłuż ogromnego jeziora Ijsselmeer, które dla mnie wygląda jak morze – końca nie widać, kursujące ogromne statki, duże fale – raj dla surferów i kolorowego sportu deska plus latawiec. Jezioro powstało po wybudowaniu tamy zamykającej morze Północne. Początkowo woda była słona teraz jest słodka.                                              


Docieramy do Stavoren, gdzie po krótkim spacerze po mieście, rozkładamy piknik nad wodą i w towarzystwie wszędobylskich mew pałaszujemy lunch /kanapki, soki, sery, sałatka owocowa/ przygotowany oczywiście przez niezawodną Els.

Dalej zatrzymujemy się we wsi Hindeloopen. Określenie wieś w Holandii należy tłumaczyć jako małe miasteczko, ponieważ wsi holenderskiej nie można przyrównać do naszych. Hindeloopen słynie z malowanych sprzętów domowych w charakterystyczne kwiatki. Właściwie wszystko, co zrobione jest z drewna to jest pomalowane: skrzynie, meble, inne sprzęty domowe, misy, pudełeczka itp. I może dlatego tak dużo galerii artystycznych oraz antykwariatów znajduje się tutaj.



Zatrzymujemy się w Workum, w mieście znanym z wyścigu łyżwiarskiego przebiegającego przez 11 miast. Nikt nie wie dlaczego ta tradycja powstała, ale jest znana od 1763 roku. Wyścig jest słynny nie tylko we Fryzji ale w całej Holandii, a nawet i świecie. Wyścig przez 11 miast przybiera też inne formy w zależności od pory roku; piesze wędrówki, rajdy rowerowe, rolkowe, konne, motorowe, samochodowe oraz kajakowe.




Workum charakteryzuje się długą ulicą zabudowaną domkami po obu stronach, ciekawe jest to, że ulica ta była kiedyś drogą wodną. Na przykościelnym cmentarzu nagrobki poległych w II wojnie światowej żołnierzy kanadyjskich.

Docieramy do tamy Afsluitdijk odgradzającej Morze Północne. Wybudowano ją w latach 1927-1933. Więcej napiszę o niej po powrocie do Polski, bo to historia na oddzielne opowiadanie.


Jedziemy drugą stroną jeziora Ijsselmeer do Enkhuizen bogatego średniowiecznego miasta.

Przejazd następną tamą do Lelystad, dalej Almere. Na kampingu jesteśmy o godz.19.30


                                          A to trasa naszej wycieczki.

Wanda i Henia