Dzisiaj gospodarze rozdzielają mnie z Jasią, ja pojadę z Jinse na rowerze ponad 70 kilometrową trasą z Almere przez Lelystad do Emmeloord, Jasia jedzie samochodem do Emmeloord gdzie wpierw będzie uczestniczyć w akcji promowania ANBO, następnie razem z przyjaciółkami holenderskimi robi zakupy żeby przygotować w domu Joke i Clemensa lunch w wersji włoskiej (makaron z pesto i parmezanem, makaron z Gorgonzolą, zucchine ripiene, melon z szynką, daktyle z orzechami i śmietaną, do tego proste włoskie wino...)
Jazda pod wiatr zajęła nam z Jinse ponad cztery godziny, instynkt ? mi podpowiedział żeby wybrać rower ,z osprzętem XT -żony Jinse- a nie citybika z wypożyczalni ( circa 25 kg). Rower trochę przykrótki i niestety z damskim siodełkiem ( ci co trochę kumają rowerobranie wiedzą jaka jest róznica). Trochę siodełko podniosłem do góry i siedząc raz na lewym , raz na prawym (sorry) półdupku bez przeszkód dotarłem z Jinse do mety, czyli domku w którym Jasia z koleżankami pitrasiła po włosku. Spotkanie właśnie się rozwijało ku zadowoleniu wszystkich obecnych, potrawy znikały błyskawicznie ze stołu, angielskie rozmowy o kuchni włoskiej i 75 kilometrowej trasie miło wypełniały czas pomiędzy kolejnymi kęsami.
Na koniec Liesbeth wręczyła nam stosowne certyfikaty poświadczające naszą pracę na rzecz ANBO, zostaliśmy też obdarowani licznymi drobnymi upominkami, i z żalem że jeszcze tylko jeden raz się spotkamy, rozstaliśmy się z naszymi sympatycznymi gospodarzami i pojechaliśmy z Els do Almere.
Jasia po powrocie musi koniecznie zrobić kurs gotowania po włosku w APZ :)
OdpowiedzUsuń