niedziela, 9 września 2012

Almere accommodation


Z nowym dniem nowe nadzieje, w Almere apartament na wodzie sprawia od wewnątrz przyzwoite wrażenie, może to jest spore nadużycie z mojej strony że używam słowa apartament, jest to budka na wodzie, w środku czysta, wreszcie jesteśmy po dwóch tygodniach sami ze sobą wieczorem co uznajemy za spore osiągnięcie biura zakwaterowania ANBO.
Może trochę przesadziłem że jesteśmy sami, w budce fruwa sporo komarów i bliżej mi nie znanego, innego latającego drobiazgu, ostatnie upały w Holandii spowodowały że w budce jest dość ciepło, szczerze powiedziawszy nawet bardzo ciepło, tak na oko będzie ze 30 stopni , jest air- condition to znaczy da się otworzyć okno, jednak na zewnątrz tego co lata jest więcej niż wewnątrz, a z fizyki wiem że wszystko co lata ma tendencję do wyrównywania poziomów, może trochę pokręciłem z tą fizyką , ale wolimy nie włączać aira.  Jasia tymczasowo zrezygnowała z przyodziewku jakiego, w kraju tolerancji obyczajowej myślę że nie każą nam dopłacić za taką ekstrawagancję. Trochę się dziwimy że nie wyposażają swoich airów w zwyczajne siatki, taka siatka mało pobiera prądu albo nawet całkiem nie pobiera ( trochę w tym upale miesza mi się futurologia z ekonomią , a nawet z wiedzą o elektryczności ale to chyba zrozumiałe…)
Dzisiaj jeszcze bardziej podziwiamy hotelarstwo holenderskie, mam tu do pracy taki stolik z litego drewna, tak na oko około 60 cm średnicy stolik jest całkiem obrotowy i nachylony pod takim kątem w stosunku do poziomu , że okulary i coca cola jeszcze nie zjeżdżają, ale laptop już trochę zjeżdża...nawet całkiem chciał odjechać ale uratowaliśmy przyjaznego nam devica,  tym razem na szczęście. Całkiem możliwe że w przyszłości (future) bliżej nieokreślonej, jakiś normalny stolik do pracy w naszej kanciapie zawita, doświadczenie z Goudy każe nam powatpiewać w takie niezwykłe wydarzenie.
Od następnego tygodnia zapowiadają ochłodzenie.

Poniedziałek 10 września, godzina 17.00 ,
 sympatyczny młodzieniec puka puk puk do drzwi naszego locum na wodzie , ma ze sobą normalny stolik na czterech nogach, taki zupełnie zwyczajny mebel dla zwyczajnych ludzi, nasze dwutygodniowe przeszło starania o stolik mogący służyć do pracy pro publico bono zostały uwieńczone sukcesem, szkoda jedynie że musieliśmy poświęcić nasz przecież wspólny czas  tak prozaicznej sprawie jak walka o miejsce do pracy dla wolontariusza,
.... miejsce o powierzchni  około jednego metra kawadratowego...

Thanks Elly!

 

2 komentarze:

  1. Hmmm, a może taki jest cel Waszych gospodarzy - zachęcić do powtórki z fizyki i innych praw naukowych? Nie wiem jak Wy, ale ja już mam nowy stereotyp na temat gościnności holendrów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo Grzegorz i Jasia, to się chyba polska wytrwałość w bojach ... o stolik :) Teraz nie ma usprawiedliwienia, kolejne wpisy muszą być, skoro miejsce do pracy już jest! W nagrodę może będzie i siatka na okno ;)
    Pozdrawiam ciepło z nie aż tak ciepłego Krakowa,
    Kubuś

    OdpowiedzUsuń