Post o pomnikach w Holandii urodził się po trzecim czy też czwartym pomniku , na który natknęlismy się w Holandii.
|
Woerden,
aż chce się przyłączyć do tańczącej pary, przyłączamy się z uśmiechem, |
Jakieś takie zwyczajne , bez obietnicy jeszcze jednego zwycięstwa, całkiem przyziemne , bez zadęcia i gigantomanii, zaraz mówimy do siebie wow!.. i poszukujemy wzrokiem następych...i oczywiście bez trudu znajdujemy, jakże odmienne od tych które możemy zobaczyć w Polsce.
|
Gouda,
pochwała zwykłej filiżanki, nić pajęczyny łączy postument z ziemią jakby filiżanka sama w sobie nie była całkiem przyziemna.. |
|
Gouda,
całkiem możliwe że jest to sposób na przejście suchą nogą, przypominamy sobie młodość, było że na szczudłach..
Woerden,
idziemy z kolejowego dworca w stronę starego miasta, spotykamy na cokole panczenistów, czasem zamarzają kanały, wtedy łyżwiarze mają tor do jazdy szybkiej prawie w każdym mieście, łyżwiarstwo jest tu bardzo popularne,
Woerden,
parę kroków za paczenistami jest pomnik gimnastyczki, fajnie komponuje się z wieżami starego miasta, staram się przypomnieć sobie , czy gdzieś na terenach krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego jest coś podobnego,
Woerden,
na postumencie męższczyzna który zaprzągł się do barki, po drugiej stronie kanału stolarz wykonujący swoją pracę, obok chyba jego uczeń,
Woerden,
Woerden, nie wyszło nam nic z tłumaczenia inskrypcji na cokole, ale siedzimy pod parasolem, pijemy kawę i podziwiamy smukłą parę na cokole,
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz